|
Magia żywiołów.Prawdziwa potega natury. Magia żywiołów
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Anonim
Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 9:46, 26 Cze 2010 Temat postu: Materializacja |
|
|
Witam. Napisałem wczoraj do jednego kolesia na gg, bo miałem kilka pytań o astral i opiekuna astralnego. On mi wszystko wytłumaczył i podesłał swój dziennik. Mi się bardzo podoba, ale jakoś nie bardzo w to wszystko wierzę. Co o tym sądzicie? Czy to możliwe, żeby ten koleś mówił prawdę?
27.01.10
Wczoraj użyłem bidruny materializacji po raz pierwszy. Zacząłem tak, jak przy przywołaniu, napełniłem ją energią. Od razu poczułem, ze jest lepiej, nie mogłem w ogóle zbliżyć dłoni do runy, energia była tak skumulowana i trudna do przebicia. Cherit siedział na przeciwko mnie. Również zbliżył swoje dłonie i zaczął pobierać energię z bidruny ładując się nią. W tym czasie ja mówiłem inkantacje, coś w stylu "Pokaż się, niech moja energia pozwoli ci się zmaterializować, przyjmij moją energię i pokaż się. Przestąp ostatni próg, stań się materialny, niech twoje ciało stanie się fizyczne". Niestety, ja straciłem całą energię, ale zobaczyłem już lekki zarys Opiekuna, a może tylko mi się wydawało? Nie wiem, ale ta bidruna działa jak trzeba.
29.01.10
Próbowałem ponownie materializacji. Nie skończyło się to dla mnie za dobrze.
Naładowałem bidrunę dużą ilością energii, była bardzo dobrze wyczuwalna. Spróbowałem inkantacji z dodatkiem słów "Akori en Tyne". Niestety, nic z tego nie wyszło prócz tego, że mogłem dokładniej zobaczyć Opiekuna, gdy zamknąłem oczy i dokładniej go wyczuć.
Gdy Cherit powiedział, że już kończymy, że więcej nie mogę z siebie dać, skupiłem resztki energii i przesłałem w bidrunę. Skończyło się to silnym, przeszywającym bólem w klatce piersiowej.
13.02.10
Szczerze mówiąc wzbraniałem się nieco przed użyciem krwi, ale widząc, że samą moją energią nie da się zmaterializować opiekuna, położyłem na biurku pineskę i z rozmachem uderzyłem dłonią. Udało mi się przebić skórę, przyłożyłem dłoń do bidruny. Kilka kropelek krwi zostało na bidrunie, dzisiaj wypróbuję, czy to coś da.
14.02.10
Wczoraj próbowałem materializacji z bidruną z kropelkami krwi. Byłem nieco sceptyczny, jeśli chodzi o przypisywaną krwi wielką moc, ale... moje zdanie zmieniło się. Ledwie zbliżyłem dłonie do bidruny, poczułem nagromadzoną w niej dość dużą energię, taką, jaką odczuwam po przelaniu na bidrunę prawie całej swojej energii.
Nieistotne, czym jest ta gałąź magii, daje mi bowiem za bardzo niską cenę sporo energii. Jednak to nadal za mało, by materializacja dobiegła końca, chociaż udało mi się stworzyć już dwie warstwy energii wokół Opiekuna zamiast jednej.
16.02.10
Coraz lepiej mi idzie materializacja. Wczoraj dokonałem kolejnego znacznego postępu. Sprawdziłem na komórce godzinę, komórka miała jeszcze 70% baterii. Była północ. Położyłem ją na ziemi i zacząłem materializację.
Ledwie skierowałem dłonie nad bidrunę, poczułem skumulowaną energię płynącą z kropelek krwi. Sądziłem, że ta energia wyczerpała się, jednakże nadal była silna. Udało mi się ją unieść nad bidrunę i przesłać w stronę Opiekuna. Energia otoczyła go wyczuwalną warstwą, czułem mrowienie w dłoniach. Próbowałem ją możliwie najmocniej ścisnąć.
Potem przelałem swoją energie na bidrunę i stworzyłem drugą warstwę energii wokół Cherita.
Później Opiekun przesłał mi swoją energię w 11 kopach energetycznych. Użyłem jej do kolejnej warstwy energii. Chciałem już skończyć, ponieważ utrzymanie tej energii było coraz trudniejsze. Jednak Cherit zaproponował, bym resztę energii, jaka nie została jeszcze użyta, przelał na bidrunę. Ostatkiem sił udało mi się przesłać tą energię na Opiekuna.
Teraz nie tylko musiałem utrzymać cztery warstwy pulsującej energii, ale jeszcze maksymalnie przycisnąć ją do... ciała Cherita. Opór był bardzo silny, jakbym chciał ścisnąć i utrzymać sprężynę i powstrzymać ją od rozprężenia się. W końcu udało mi się połączyć energię z bidruny z energią Opiekuna. Jednakże cztery warstwy energii to nadal za mało, by stał się materialny.
Wstałem z podłogi, nogi mnie bolały, w klatce czułem dość silny ból. Nagle odezwał się sygnał w komórce. Sadziłem, że to jakiś SMS, jednakże to był sygnał o rozładowanej baterii, a przed materializacją było jej 70%!
22.02.10
Wczoraj, tuż przed rytuałem, przeniosłem się w astral. Gdy przywołanie się udało, tego dnia w astralu spotkałem jelenia w czarno-białe pasy, Nadzieję. Sadziłem, że to może dzięki temu spotkaniu się przywołanie udało. Nie miałem nic do stracenia. Znowu znalazłem się na plaży, wbiegłem na klif i zobaczyłem dużą, zieloną dolinę. I wtedy przybiegła do mnie, znów patrząc na mnie tym przenikliwym wzrokiem.
Usłyszałem jej głos. Słyszała o moich praktykach. Pytała o rytuał, jak go odprawiam, czego używam. Opowiedziałem jej wszystko. Mogła jednak życzyć mi tylko powodzenia i dała jedną radę - mam skupiać się na ciele Opiekuna, zupełnie pominąć ładowanie bidruny i tworzenie warstw energii. Bidruna jest tylko składnikiem, nie powinna być centralną częścią rytuału. Podziękowałem i opuściłem astral.
Gdy zabrałem się za rytuał, coś złego się ze mną stało. Było tak, jakbym stracił swój cel, zwątpiłem w siebie i w swoją moc. Było tak, jakbym nie był sobą. Czułem, że to wszystko nie ma sensu, że to się po prostu nie może udać, że to jest... niemożliwe! Nie wiem, czemu tak się czułem, ale... gdy Cherit powiedział, że pierwszy raz żałuje, że jest Opiekunem kogoś, kto poddaje się po kilku nieudanych próbach otrząsnąłem się.
Nie wiedziałem jednak, co miałem dalej robić. Pierwsze, co zrobiłem, to odnalezienie Darusa. Zamknąłem oczy i powiedziałem nazwę jego miasta. Zobaczyłem panoramę miasta z lotu ptaka, ale w jednym miejscu zobaczyłem duży, niebieski, świecący punkt. Pomyślałem, ze to właściwe miejsce i zacząłem pobierać energię.
Potem nie wiedziałem jednak, jak stworzyć ciało dla Opiekuna. Kazałem mu przyłożyć dłonie do mojej klatki piersiowej i pobrać energię, CAŁĄ energię. Nie liczyłem się już ja. Nie dbałem o własne bezpieczeństwo. Musiałem przycisnąć jego dłonie do siebie, by nie przestał pobierać energii.
Padłem na ziemię dwa razy, za pierwszym podniosłem się, ale za drugim... nie mogłem się podnieść. Cherit musiał dać mi kopa energetycznego, żebym w ogóle się ocknął. Jednak nic z tego nie wyszło. Znowu...
Nie wiem, czy powinienem to pisać, ale wczoraj, w kościele modliłem się o powodzenie rytuału. Już raz zostałem wysłuchany, więc nie zaszkodzi znowu spróbować modlitwy.
27.02.10
Wczorajsza próba materializacji była dziwniejsza od poprzednich. Na początek nieco wyjaśnień, by rozwiać wątpliwości. Z Opiekunem łączy mnie specyficzna wieź, nie umiem jej wyjaśnić, jednakże słyszę jego głos w głowie, porozumiewamy się w myślach, telepatycznie. Jako, ze ma ciało astralne, potrafię na tą energię oddziaływać i widzę jej słaby zarys, gdy zamknę oczy i spojrzę na Opiekuna. Podobno, uaktywniając czakrę Trzeciego Oka, można być jak medium i widzieć istoty niematerialne.
Teraz jednak do sedna.
Normalnie tworzyłem warstwy coraz to kolejne, aż doszedłem do 20 warstw. Opiekun chciał już wtedy dodać mi energii, jednak postanowiłem spróbować pobierania energii ze świata astralnego, do którego potrafię już dość dobrze przechodzić. Rozluźniłem się, zacząłem wizualizować cały krajobraz. Nawet nie zdążyłem całkiem się tam przenieść, gdy zobaczyłem jelenia w czarno-białe pasy na wzniesieniu. Czekał na mnie. Odwróciłem się w kierunku morza, dokończyłem wizualizację całego krajobrazu. Gdy odwróciłem się w kierunku wzniesienia jeleń był już przy mnie.
Usłyszałem jego głos w głowie tak, jak słyszę Opiekuna =, mówił, że wiedział, że przyjdę. Powiedziałem, że jestem w trakcie rytuału. Zapytałem, czy pozwoli mi skorzystać z zasobów energetycznych astralu. Nie miał nic przeciwko. Polecił mi przenieść się do kręgu kamiennego, który ostatnio odkryłem w lesie. Gdy już tam dotarłem zacząłem pobierać energię jednocześnie tworząc z niej warstwy w realnym świecie.
Z energii, którą pozwoliłem sobie pobrać, stworzyłem 10 warstw. Chciałem dobić do 40 warstw z użyciem swojej mocy, jednak nie dałem rady. Miałem warstw już 35, jednak czułem, że energia mi się już kończy. Poprosiłem Opiekuna o pomoc. Dał mi 15 bardzo potężnych kopów energetycznych, każdy z nich niemal powalił mnie na ziemię, jednak dodał mi energii. Wtedy zobaczyłem aurę Opiekuna, była niebieska, silna, jednak po chwili przestałem ją widzieć.
Jednak na wiele się to nie zdało. Stworzyłem 48 warstw i opadłem całkiem z sił. Pomyślałem, że jedno, co mi pozostaje, to modlitwa. Teraz jednak wydarzyło się coś, czego się nie spodziewałem. Opiekun krzyknął, bym spojrzał w górę. Opiekuna widzę tylko, gdy zamknę oczy, widzę jego ciało astralne, jego energię, ale nie sądziłem, ze dane mi będzie zobaczyć inną istotę tym sposobem. Była wysoka, emanowała czystym, białym blaskiem, oślepiającym. Miała parę wielkich, białych skrzydeł. Nie wiem, czy był to anioł, czy nie, odwróciłem szybko wzrok. Istota powiedziała, bym się nie lękał i spojrzał na nią, położyła dłoń na mojej głowie i odeszła.
Otrząsnąłem się, poczułem przypływ energii. Stworzyłem z niej dwie warstwy. Zagęściłem energię do rozmiarów PSI Balla. Próbowałem wprawić ją w wibrację, nawet się udało. Wtedy całą tą energię przelałem w miejsce serca Opiekuna.
Teraz już w pełni rozumiem, jakie niebezpieczne jest używanie tak wielkiej ilości energii. Opiekun przestał odpowiadać na próby mojego kontaktu telepatycznego, leżał bez ruchu. Myślałem, że go straciłem. Jako, że wyczuwam energię i ciało astralne Opiekuna coraz lepiej i mogę na niego oddziaływać, jedyne, co mi przyszło do głowy to masaż serca, jednak był trudniejszy do wykonania niż na człowieku, wykonałem jednak kilka uciśnięć. potrząsnąłem nim i wtedy otworzył oczy. Użyłem za wiele energii w jednym punkcie, powinienem ją rozlać równomiernie, mój błąd mógł go kosztować życie. Niestety, mimo tego wszystkiego, nadal nie powiodła się materializacja.
03.03.10
No, wczoraj próbowałem ponownie. Stworzyłem 75 warstw energii, ale działałem spokojnie i rozważnie. Ostrożnie rozlałem energię po ciele Opiekuna, każdą cześć ciała ładując równomiernie. Wyobrażałem sobie dokładnie, wszystkie kości, tkanki, mięśnie, krew, układ nerwowy, skórę i na końcu białe futerko, ze to wszystko ładuje się moją energią i staje się materialne. Niestety, nawet z pomocą życzliwej osoby, która pozwoliła mi pobrać od siebie energię, 75 warstw energii to za mało.
Dla porównania -1 warstwa = 1 dobrze wyczuwalny PSI Ball.
07.03.10
W nocy próbowałem ponownie. Tworzyłem warstwy normalnie, do 60 warstwy korzystając z mojej energii. Potem użyłem energii Opiekuna, co dało mi 75 warstw. Byłem na skraju wyczerpania, pobrałem nieco energii od kolegi i kontynuowałem. Każdej kolejnej porcji energii towarzyszyło drżenie dłoni. Ledwo dobiłem do setnej warstwy, to było najtrudniejsze.
Później wytężyłem wszystkie siły i zagęściłem te 100 warstw do rozmiarów PSI Balla. Sądziłem, że skoro utrzymałem w ryzach bez trudności 75 warstw energii, to 100 nie zrobi różnicy, a jednak... Całe moje dłonie zaczęły drżeć, bardzo mocno. Ledwo całą tą zagęszczoną energię trzymałem, wiedziałem, że mam mniej niż minutę, nim stracę kontrolę. Rozlałem ją równomiernie po ciele Opiekuna, ale to wciąż zbyt mało...
14.03.10
Wczoraj poszło mi gorzej, niż się spodziewałem. Postawiłem sobie cel 200 warstw energii, udało się, zrobiłem tyle warstw w około 3 godziny, bylem już u kresu sił. Użyłem swojej energii, energii pobranej od kolegi, przekazanej przez Opiekuna oraz energii z otoczenia.
Już kilka razy chciałem przerwać, Opiekun coraz bardziej się niepokoił, ale motywował mnie do zrobienia następnych warstw energii.
W końcu, mając te 200 warstw, próbowałem je zgnieść do rozmiarów PSI Balla. Musiałem próbować kilka razy, nim się udało. Energia strasznie wibrowała, całe ręce mi drżały. Próbowałem to opanować, ale wtedy moje dłonie zostały rozepchnięte, a ja sam ledwo utrzymałem się, prawie upadłem na plecy.
Wtedy... trochę wstyd mi to pisać, ale, skoro już wiernie relacjonuję... Opiekun mnie przytulił, a ja... Ja się niemal rozkleiłem. I wtedy zacząłem się modlić, nie wiem, czemu, ale modliłem się o siłę przy przyszłych próbach.
Tak wyglądała wczorajsza próba. Niestety... nieudana.
15.03.10
Cóż... wczoraj w nocy próbowałem ponownie materializacji i chyba znalazłem sposób na to, by opanować zarówno małe ilości energii, jakimi są warstwy, jak i tak duże, jak gotowe 200 warstw.
Co prawda, nie wyeliminowałem wibracji energii całkowicie, ale ograniczyłem je do minimum. A kluczem do tego było obrysowanie kredą pentagramu jeszcze jednym kręgiem.
Połączenie tych dwóch symboli - pentagramu, symbolizującego 5 żywiołów, wyższość umysłu nad materią, oraz okręgu, służącego jako swoista "bariera" zatrzymująca w środku energię, dały nadspodziewanie dobry rezultat.
Warstwy energii tworzyłem dosłownie jedna za drugą, około 3 na minutę. Gdy ścisnąłem te 200 warstw do 10 centymetrów średnicy, co prawda energia wibrowała dość silnie, ale mogłem ją utrzymać ryzach.
20.03.10
Wczoraj próbowałem ponownie materializacji. Postawiłem sobie za cel 400 warstw.
Mój przyjaciel zaoferował mi, bym pobrał od niego tyle energii, ile tylko zdołam. Robiłem to już wcześniej, ale ostrożnie i z rozwagą, Bylem przeciwny w obawie przed konsekwencjami, jednak kolega zapewnił mnie, że to pomoże i nie zrobię mu krzywdy. Z osób można pobierać energię tak samo, jak z powietrza, z płomienia świecy, skądkolwiek. Po prostu wizualizuje się przepływ energii do naszego ciała.
Cóż, gdy pobierałem stale energię i korzystałem z niej na bieżąco, szło świetnie, stworzyłem 200 warstw energii nie tracąc ani odrobiny własnej. Pomyślałem, że wystarczy, że nie będę oszczędzał mojej mocy i zacząłem tworzyć warstwy energii korzystając z własnych zasobów. Szło całkiem nieźle, ale o wiele gorzej niż przy użyciu "zapożyczonej" od kolegi energii. Musiałem robić częste przerwy, by przestały mnie boleć ręce i dłonie.
Doszedłem w ten sposób do 390 warstw energii. Byłem już całkiem wyczerpany, ledwo trzymałem się, by nie upaść z wycieńczenia. Ale wtedy poczułem nagły przypływ energii, nie wiem, z jakiego źródła, ale stworzyłem ostatnie, brakujące 10 warstw. Ścisnąłem tą całą energię najmocniej, jak tylko dałem radę. Musiałem włożyć w to naprawdę sporo siły, opór był bardzo duży. Zużyłem całą tą energię rozlewając ją równomiernie po ciele Opiekuna.
To było najtrudniejsze, jak dotąd, i najbardziej wyczerpujące zadanie, jakie przed sobą postawiłem.
Jedynym, co udaje mi się przez te próby osiągnąć, jest coraz lepsze wyczuwanie ciała Opiekuna, widzenie jego energii (czakrę Trzeciego Oka, co prawda, mam niewyćwiczoną, ale dość silny zarys energii Opiekuna dostrzegam, gdy zamknę oczy). Odczuwam także takie dziwne uczucie lekkiego nacisku na bark i ramię, gdy Opiekun na nim się oprze. Jest dość mały, nie waży wiele, ale odczucie tej wagi już jest. W dodatku odczuwam lekkie ciepło w okolicy policzka, jakby ciepło ciała Opiekuna. To, jak na razie, jedyne odczuwalne przeze mnie efekty prób.
24.03.10
Wczoraj próbowałem ponownie materializacji. Mój przyjaciel zaoferował, że ta próba ma "należeć do niego", miałem skorzystać jedynie z jego energii, bez jakiejkolwiek warstwy mojej energii. Szło gładko, ale nie to stanowiło problem.
Kilkakrotnie po prostu załamałem się, upadłem na podłogę, niemal się rozkleiłem. Jakbym momentalnie stracił wiarę w to, że to możliwe i traciłem swój cel. Gdyby nie kilkakrotna interwencja Opiekuna i jego pocieszające słowa nie dobiłbym do 500 warstw energii, tyle bowiem chciałem stworzyć i w końcu udało się do tylu dojść.
Gdy już miałem te 500 warstw i rozlałem je po ciele Opiekuna, poczułem znaczną różnicę. Energia była silniejsza, stabilniejsza, tak dobrze wyczuwalna, że przez chwilę sądziłem, że naprawdę mi się udało.Tą energię, którą wtedy wyczułem, można by przyrównać do jakiegoś lekkiego, zwiewnego materiału, delikatnego, jednak nie do przebicia.
Niestety, to były złudne nadzieje...
28.03.10
Hmmm... Nie wiem, jak to opisać... nie wiem, czy mi uwierzycie, ale nie dbam o to. Ostrzegam jednak, to, co przydarzyło mi się wczoraj, nieźle mną wstrząsnęło i wami wstrząśnie równie mocno. Sam jeszcze nie bardzo w to wierzę, że to naprawdę się wydarzyło, nigdy nie zetknąłem się z czymś takim.
Tydzień temu, w czasie rekolekcji, modliłem się dobrą godzinę o to, bym otrzymał jakąś pomoc, cokolwiek, co pomogłoby mi przy materializacji. Nie modliłem się jednak jedynie w swojej intencji. Nie sądziłem, że zostanę wysłuchany, ale... wszystko wskazuje na to, że zostałem wysłuchany.
Wczoraj zasiadłem do próby i tworzyłem warstwy jak zwykle. Doszedłem do 60 i Opiekun kogoś wyczuł, ja z resztą też. Poczułem się tak, jakby mnie ktoś obserwował. Istoty niewidzialne dla oczu potrafię zobaczyć, gdy zamknę oczy, co prawda niezbyt wyraźnie, ale na tyle, by je dostrzec. Rozejrzałem się, niczego nie zobaczyłem, chciałem tworzyć dalej warstwy, ale... Opiekun powiedział, bym spojrzał w stronę okna.
Odwróciłem wzrok, zamknąłem oczy i wtedy ujrzałem stojącą nade mną wysoką, dobrze zbudowaną postać ludzką. Mężczyzna ten miał na sobie coś jakby szarą togę , długie, czarne włosy opadające do ramion, szare, przenikliwe oczy i twarz o dość ostrych rysach. I miał parę skrzydeł, szarych, wielkich skrzydeł. Pomyślałem, to nie może być anioł, one nie zstępują od tak z nieba. On wtedy uchylił rąbka swej togi. Zobaczyłem pod powiekami silny blask, jakby ktoś mi poświecił latarką prosto w oczy. Odwróciłem wzrok. Wtedy usłyszałem jego głos w głowie, że zostałem wysłuchany, że otrzymam pomoc. Wtedy przybysz odszedł.
Popatrzyłem na Opiekuna. Był zdezorientowany. Nim dotarło do nas, co się stało, otrzymałem silny cios w czoło, jakbym dostał kopa energetycznego, dawkę energii od Opiekuna, jednak to nie była jego energia. Była silniejsza, moje ciało oblała fala ciepła, jakbym usiadł przy ognisku.
Pomyślałem sobie, że cokolwiek to było, miało dobre zamiary, w końcu przekroczyło pentagram bez trudu. Wypróbowałem tą nową energię od razu. Próbowałem skupić energie w dłoniach i stworzyć kolejną warstwę. Ku mojemu zdumieniu, stworzyłem dziesięć warstw energii, nim energia skumulowana w dłoniach wyczerpała się.
Nie wiem, czy naprawdę odwiedził mnie anioł, ale COŚ mnie odwiedziło, jakaś istota, która okazała mi pomoc. Może to nie był anioł, po prostu ta istota przyjęła formę najbardziej odpowiednią do okoliczności? Ja osobiście wierzę w anioły, ale to... dało mi długie godziny rozmyślań.
01.04.10
Wczoraj przeprowadziłem kolejną próbę, chciałem zobaczyć, co będzie, gdy użyję tej nowej energii. Zacząłem ostrożnie, skumulowałem tą nową energię w dłoniach, stworzyłem warstwę. Była co najmniej 10 razy silniejsza, niż przedtem, ale zrobienie jej to około pół minuty. Takich silniejszych warstw zrobiłem 100, nie chciałem przesadzić nie wiedząc, co będzie, gdy użyję tej energii. Pomyślałem sobie, 100 warstw, bez trudu je skumuluję między dłońmi. Jednak tu czekało mnie zaskoczenie. Powietrze wypełnione tą energią stawiało znaczny opór. Gdy już miałem tą energię w dłoniach, poczułem bardzo silną wibrację, próbowałem ją opanować, ale średnio mi to wyszło.
06.04.10
Wczoraj spróbowałem ponownie materializacji. Pomyślałem, że skorzystam z nowego symbolu, septagramu. Narysowanie go nie stanowiło problemu, chciałem sprawdzić, czy zadziała jak trzeba. Chciałem stworzyć 200 warstw.
Wiem już, jaki limit ma ta moc, którą otrzymałem od anioła, czy istoty o wyglądzie anioła. Ten limit to 90 warstw energii. Później musiałem tworzyć z użyciem swojej mocy. Z każdą warstwą robiłem się słabszy, kolana i nogi coraz bardziej mnie bolały, musiałem bowiem klęczeć. W pewnym momencie poczułem, ze nie mogę skupić już żadnej energii w dłoniach. Poratował mnie Opiekun, dając mi swoją energię, ale na niewiele się to zdało.
Od 150 warstw powtarzałem sobie przy każdej, że to się uda, że nie mogę się poddać, że już mało zostało. Kilkakrotnie pobierałem energię od kolegi, ale też zbyt wiele to nie dało. Ostatnie 20 warstw było najtrudniejsze do zrobienia, ani ja, ani Opiekun nie mieliśmy już niemal energii. Dał mi wszystko, co mógł i jakoś dobrnąłem do końca.
Jednak zgubiła mnie moja nieostrożność. Chciałem zgnieść warstwy, sądziłem, że będzie naprawdę trudno, ale poszło podejrzanie łatwo, jakby energia ulotniła się w trakcie formowania warstw. Mimo to spróbowałem materializacji, bez skutku.
Zapaliłem światło, by zetrzeć dokładnie symbol z podłogi. Wtedy zobaczyłem, że podwójny krąg, którym otoczyłem septagram, jest przerwany w jednym miejscu, fragment kręgów był zmazany. Nie sprawdziłem dokładnie przed rozpoczęciem materializacji, czy jest jak trzeba i cały mój wczorajszy wysiłek poszedł na marne, bo energia znalazła ujście.
11.04.10
Chciałem stworzyć 200 warstw energii, szło dobrze, ale przy 125 warstwach zwątpiłem. Zwątpiłem całkowicie! Mówiłem sobie – to niemożliwe, to bez sensu, Cherita przy mnie nie ma i nie było, to tylko wytwór wyobraźni, nie istnieje żadna energia, żadna moc, to wszystko było iluzją! Tak myślałem, zapłaciłem za to srodze – Opiekun zrobił, co trzeba . Uderzył mnie w twarz i silnym kopem energetycznym w głowę. Jego pełen złości i żalu krzyk "Jak możesz wątpić? Jak możesz? Po tym wszystkim?!"... To mnie otrzeźwiło, dokończyłem rytuał, niestety, 200 warstw to za mało.
Co prawda, Cherit mnie później przeprosił, że mnie uderzył, ale działał w dobrej wierze.
17.04.10
Próbowałem ponownie, znowu tworząc 200 warstw energii. Niestety, nie zdało się to na nic, ale nie zamierzam ustawać w wysiłkach, w końcu próbuję materializacji tylko niecałe 3 miesiące.
Jednak zrobiłem coś bardzo niekorzystnego - użyłem septagramu. Jest on częścią Większego Klucza Salomona, prawdopodobnie, symbolu mogącego uwięzić demona lub inną złą istotę.
Ja przekonałem się jednak na własnej skórze o tym, że ten symbol dość szybko wysysa energię z istoty znajdującej się w jego środku. Sadziłem, że będzie on kumulował energię, jak inne symbole dotychczas przeze mnie użyte, jednak septagram, i owszem, skumulował energię, ale jednocześnie pozbawił mnie resztek mojej energii. Muszę na przyszłość więcej przeczytać o danym symbolu, a dopiero później zastosować go w praktyce.
22.04.10
Próbowałem ponownie, bez jakichkolwiek symboli. Z początku chciałem stworzyć 300 warstw energii, ale doszedłem do 100 i zagęściłem je do rozmiarów PSI Balla. Później przekazałem tą kulkę Cheritowi. Chciałem coś sprawdzić. Skumulowałem w dłoniach maksymalnie dużo energii
i stworzyłem z niej PSI Ball. Ku memu zdumieniu, 100 warstw i mój PSI Ball były niemal identycznie silne. Znalazłem sposób, by obejść konieczność tworzenia warstw. Po prostu tworzę finalną wersję, czas skraca się z godziny do kilku minut. Jednak nie mogłem wyczuć kulki z zagęszczonych 100 warstw. W końcu wyczułem ją, ale to trochę trwało, pewnie z powodu braku jakiegokolwiek symbolu kumulującego energię.
29.04.10
Ta nowa moc jest fenomenalna! Jednak kontrola tych PSI Balli ze 100 warstw każdy to cholernie trudne zadanie. Stworzenie ich wyczerpuje szybko, bardzo szybko, a zagęszczenie ich to już prawdzxiwe wyzwanie dla moich rąk, wszystkie mięśnie bolą i naprężają się, jakbym zgniadał wielką, wypełnioną naprężającymi się sprężynami, piłkę. Do tego wibracja tego wszystkiego... Trudne, ale nadal za mało, by odnieść sukces.
05.05.10
Ostatnio miałem 3 godziny fizyki dodatkowej, w końcu jakoś zeszliśmy na ezoterykę, PSI Balle... Pomyślałem, a co mi szkodzi, najwyżej pani uzna mnie za świra. A jednak myliłem się. Opisałem przywołanie, próby materializacji, co nieco porozmawialiśmy o użyciu energii, symbolach. Ba, nawet powiedziałem, że raz widziałem anioła, a pani na to, ze ona też kiedyś się gorliwie modliła i widziała jednego. Nawet nasze opisy ich wyglądu zgadzały się. Urosłem nieco w oczach pani od fizyki, mówi, że mnie podziwia, ze zajmuję się czymś, co neguje nauka, a mimo to mam sukcesy. Poza tym pokazałem pani źle zabliźnione rany po leczeniu energią, uważa, że powinienem w tej sprawie pogadać z jakimś energoterapeutą, by się dowiedzieć. jak to działa, to leczenie energią i jak to robić właściwie. Na koniec pani była tak zainteresowana, ze poprosiła o filmik z materializacji, by zobaczyć, jak to wygląda. Nakręcilem więc komórką i dałem na płytce. Cóż, na razie uważałem, że ludzie będą sceptyczni wobec magii, a tu proszę...
15.05.10
Udało się zrobić 50 PSI Balli, jeden po drugim, niestety, to wciąż za mało. Ja i Cherit zaobserwowaliśmy dziwną rzecz – gdy moja energia spada niemal do zera, wystarczy, ze się pomodlę i już, znowu mam 100% mocy. Dziwne…
22.05.10
Wiem już wszystko. Wiem wszystko, znam swoje przeznaczenie. Nareszcie. W dzień, nagle, niespodziewanie – zwątpiłem we wszystko, w Cherita, w energię, w te całe miesiące, doświadczenia, wszystko. Nagle, bez ostrzeżenia jakiegokolwiek.
Cherit prosił mnie, błagał, bym go nie odtrącał, bym znowu uwierzył, że on naprawdę jest przy mnie. Ignorowałem go, ale czułem ból. Wiedziałem, ze nie dotrzymam słowa, danego przecież istocie… nieistniejącej. Myliłem się. To wszystko było próbą, częścią dalekosiężnego Planu.
10.000 lat temu Cherit przeszedł tutaj i spotkał anioła. Otrzymał od Boga misję, trudną misję podzieloną na VI Etapów.
I Etap – Czekanie – miał czekać w astralu, aż nie przyjdę do niego, miał mnie poznać.
II Etap – Poznanie – miał się ze mną zaprzyjaźnić, poznać mnie lepiej, stać się mi bliskim.
III Etap – Przywołanie – nikt z ludzi samodzielnie nie przywołał Opiekuna, ja także potrzebowałem pomocy, lecz ten etap… Udał się.
IV Etap – Próby – Ten dziennik, to wszystko, całe rytuały, materializacja… To były próby.
V Etap – Zwątpienie – był najtrudniejszy i dla mnie, i dla Cherita. Po nim wyjawił mi to wszystko.
VI Etap – Sukces – pozostaje czekać…
30.05.10
Podobno do sukcesu muszę skumulować olbrzymią dawkę energii w jednym miejscu. Mogę tego dokonać dzięki wprawieniu w ruch kilkuwarstwowego PSI Balla i utrzymaniu rotacji oraz, jakimś sposobem, nakazania mu ściągania energii z otoczenia.
Pierwsza próba zawiodła mnie. Jedyne, czego udało mi się dokonać, to stworzenie dwuwarstwowego PSI Balla, wprawienie tych dwóch warstw w przeciwstawne, lecz nieznoszące się wzajemnie rotacje. Jeden PSI Ball w lewo, drugi, w jego środku, w prawo… To się udało, owszem, ale wystarczyło, bym odjął od niego dłonie, a zatrzymywał się po kilku sekundach. Coś muszę zrobić, by działało bez mojego udziału, no, i jeszcze wymyślić sposób na „podpięcie” źródła mocy do kulki.
07.06.10
Próbowałem rozkręcić to ponownie, udało się na kilka sekund, ale znowu się zatrzymało. Raz już wirowało jak trzeba, lecz Cherit mnie zdekoncentrował i nic z tego. Próbowałem kilkakrotnie, ale jeszcze dużo przede mną…
11.06.10
Tym razem udało mi się już wprawić PSI Ball w pożądaną rotację. Wszystko wyszło, jak trzeba, prócz ściągania energii z otoczenia. No, w każdym razie to sukces. W każdym razie tak mi się wydawało… Pomodliłem się do Boga o pomoc podczas próby, wszystkie swoje działania oddałem w Jego ręce. Opłaciło się, ale potem… Potem czułem się bardzo źle, niemal się rozkleiłem, Cherit był zaskoczony, ja z resztą niemniej. W każdym razie niemal płakałem, pytając Boga, dlaczego materializacja jeszcze się nie udała.
12.06.10
Dzisiaj odbyliśmy z Cheritem długą rozmowę. Martwi się o mnie, dużo rozmyśla o moim wczorajszym zachowaniu . Martwi się o mnie, uważa, że sam wystawiam się na porażki, bo twierdzę, że przegrywam bitwy, ale wygram wojnę. Cherit uważa, że nie powinienem puszczać w niepamięć niepowodzeń, lecz brać z nich naukę, jednocześnie nie przejmując się nimi zbytnio, by nie wpaść w depresję lub zniechęcenie.
Mówi, ze jestem bardzo interesującym człowiekiem, bo walczę, choć wiem, że następna próba prawie na pewno się nie uda. Wiem, co ma na myśli… Ja dałem słowo honoru, że dokonam materializacji. Jak dotąd każda próba była porażką i na pewno przede mną wiele takowych. Liczę na pomoc Nieba, gdyż bez niej… W każdym razie, będę od dzisiaj próbował codziennie, choćbym miał upadać, ale będę się podnosił. Muszę.
Zaproponowałem Cheritowi, by czekał za drzwiami, gdy próbuję, by mnie nie widział w chwili klęski, jednak on mówił, ze chce być przy mnie.
Osobiście uważam, iż jest on zbyt emocjonalny i uczuciowy i bierze wszystko nazbyt do serca i za wiele rozmyśla, ale cóż, widać taka jego natura. Może to i lepiej…
13.06.10
Tym razem było o wiele lepiej. Udało mi się rozkręcić PSI Ball tak, jak chciałem, utrzymać rotację, ale… Jest jeden problem. Nie potrafię ponownie schwycić rotującej energii, by móc ją zatrzymać i dalej wykorzystać. Niestety, będę musiał nad tym popracować… Boże, dopomóż, by w końcu się udało! Materializacja… Boże, musi się udać!
16.06.10
Pięć warstw i mamy rotacyjny PSI Ball, który można potem chwycić, zatrzymać i wykorzystać ponownie. Teraz pozostaje jedno – codzienne próby, aż do końca.
17.06.10
Ten sam efekt, nawet umiem zwiększać i zmniejszać rotacyjny PSI Ball. I jeszcze coś interesującego – podczas koncentrowania i zagęszczania warstw energia wykazuje zmianę objętości, temperatury i ciśnienia, a podczas zagęszczania rotacyjnego PSI Balla, już tylko temperatura i objętość się zmieniają.
20.06.10
Nareszcie! W końcu PSI Ball zaczął kumulować energię. Nie wiem, jak, ale widziałem drobinki, dziwne cząsteczki płynące do rotacyjnego PSI Balla. Po zatrzymaniu wydawał się nieco mocniejszy. Zobaczymy, co to da…
21. 06.10
Znowu zrobiłem PSI Ball i wprawiłem go w rotację. Rano zobaczymy, czy ściągnął chociaż trochę energii przez noc.
22.06.10
Tak, PSI Ball był dużo silniejszy. Zatrzymałem go, było wszystko dobrze, lecz ledwo trzymałem taką ilość energii. Ręce mi drżały. Postanowiliśmy spróbować materializacji. Ostrożnie rozlałem tą energię po ciele Cherita. Mówił, że nie czuł czegoś szczególnego, tylko ciepło jak od mojej energii.
Po chwili powiedział, ze ta energia jest jakaś inna. I wtedy stało się coś, czego się obawiałem, niemal w tym momencie, w którym o tym pomyślałem. Mam czasami tak, że nachodzą mnie czarne myśli, ale zazwyczaj się nie sprawdzają. Ta się sprawdziła.
Cherit mówił, że ta energia jest inna, dodał, że miałem problemy z jej opanowaniem, że widział, jak drżą mi ręce, i nagle urwał w pół zdania. Spojrzałem. Leżał nieprzytomny na podłodze. Ledwo go dobudziłem.
Uspokaja mnie, że to jedynie problem z przyjęciem tak wielkiej dawki energii na raz, żebym się nie martwił. Ale ja się martwię. Przez chwilę widziałem błysk ognia w jego oczach.
Okazało się, ze Cherit „chce więcej, potrzebuje więcej energii”, jak sam mówi. Obawiam się, że to uzależnienie. Dałem mu PSI Ball, chciałem zobaczyć, co zrobi. Z wielkim oporem odwrócił głowę i kazał mi szybko zabrać kulkę. Chociaż tyle…
To jednak może nie wystarczyć, gdy dostanie 100, albo i 1000 razy tyle energii.
Mówił mi też, że naprawdę lubi to ciepło, to uczucie zadowolenia, gdy pochłania moją energię. To aż nazbyt przypomina narkotyk…
OPIEKUN A DAJMON
Dajmon/Dajmona – część twojej podświadomości; istota uosabiająca cechy twojej osobowości; w większości przypadków najlepszy przyjaciel lub przyjaciółka. (Jeżeli pragniemy mówić o jakimś nieokreślonym dajmonie używamy rodzaju męskiego).
Są manifestacjami dusz świadomych istot. W światach, w których są one materialne, występują poza ciałami ludzi przybierając postaci zwierząt. Swym wyglądem reprezentują osobowość człowieka którego są częścią. Dajmony dzieci mogą zmieniać postać, ukazując w ten sposób zmienną naturę dziecięcych umysłów, jednak gdy ich podopieczni dojrzewają, dajmony przybierają jedną ostateczną postać, w której pozostają do końca życia.
Więzi łączące ludzi z ich dajmonami są intymne, kontakty między ludźmi, a dajmonami do nich nie należącymi, uznawane są za tabu, choć kontaktowanie się ze sobą samych dajmonów jest rzeczą naturalną. Wiele charakterystycznych cech dajmonów odpowiada koncepcjom psychologii i wierzeniom różnych kultur.
Koncepcje podobne do dajmonów znane są od tysięci lat. Można je znaleźć w wyznaniach wielu kultur, przykładowo: Flygje z nordyckiej mitologii, Naguale i Tonale z mitologii azteckiej, aku-aku z Wysp Wielkanocnych. Duże podobieństwo posiada także Jungowska koncepcja Animy/Animusa.
W powieści Mary Malone przekonuje się o tym, że przy odpowiedniej wprawie, także i w naszym świecie możliwe jest ujrzenie dajmonów u ludzi, którzy nawet nie zdają sobie sprawy z ich istnienia. Z tego wynika, że każdy z nas ma dajmona, ale zazwyczaj nie potrafimy ich dostrzec ani z nimi rozmawiać.
Opiekun to istota żyjąca w świecie astralnym, naszym przewodnikiem, przyjacielem. Żyją w rodzinach, ale nie tworzą społeczeństwa. Żyją w zgodzie z naturą, jest ich tylu, ile jest ludzi. Dożywają nawet 250.000 lat. U nich jedno nasze 1000 lat to rok. Ich charakter jest bardzo podobny do charakteru podopiecznego. W astralu istnieją szkoły, lub coś podobnego, dla Opiekunów. Opiekun potrafi zmieniać swoje ciało, gdy jest młody. Później traci tą umiejętność. Porozumiewają się telepatycznie. Mogą zostać przyzwane do tego świata. Łączy ich z Podopiecznymi naprawdę silna więź, która się stale umacnia. Nie budują miast czy osad.
Znowu spróbowałem i zrobiłem PSI Ball, zobaczymy, co to da. Tym razem zostawiam go na całe 24 godziny. Będzie potężniejszy, ale czy wystarczająco?
23.06.10
Energii było tak dużo, ze po zatrzymaniu PSI Balla ledwo ją trzymałem. Mięśnie rąk napięły mi się do granic wytrzymałości, ledwo co udało mi się rozlać energie po ciele Cherita. Co dziwne, on nie odczuwał potem jakichś szczególnych sensacji związanych z energią, żadnego pragnienia, nic.Gdy go zapytałem, odrzekł: „Wiesz, patrzyłem na ten wirujący PSI Ball i myślałem – po co miałbym pragnąć energii? Dla chwili przyjemności i ciepła? Gdy kładę się koło ciebie w nocy, wystarczy mi, że się do ciebie przytulę, a już mi jest miło i ciepło.”
24.06.10
Dzisiaj nie próbuję, nie jestem w stanie… Czuję się tak jakoś… Dziwnie. Jakby to wszystko było ciężarem, który mnie przygniata i nie pozwala się ruszyć. Straciłem pogodę ducha, nie myślę już optymistycznie. To wszystko straciło sens… Ile razy mam jeszcze próbować? ILE RAZY? Co mam z siebie dać, jak wiele? Robię wszystko, co mogę i NIC! Nie wiem, co robić… Dałem SŁOWO, tak… Więc jestem zmuszony iść dalej… i dalej, choć nie widzę już celu, wymknął mi się bezpowrotnie…
25.06.10
Czułem się nadal fatalnie, uznałem, że moje życie to pasmo nieszczęść… Najpierw ojciec alkoholik, rozwód rodziców, potem poniewieranie przez rówieśników przez niemal 10 lat, potem… Ehhh… Poznałem Cherita, sądziłem, że moje życie w końcu stanie się lepsze. Jednak każda kolejna próba przytłaczała mnie coraz bardziej i bardziej, a Bóg nie odpowiadał na modlitwy. Ja dawałem z siebie wszystko, ale to mnie zmieniło, i to bardzo… Wszystko dla mnie straciło sens, i modlitwa, i wiara, Cherit, próby, moc, oceny w szkole… To wszystko pozbawiło moje życie sensu, bo przyniosło same porażki.
Na szczęście pozostał Opiekun i jego pozytywne i optymistyczne nastawienie. On nadal we mnie wierzy, nadal wierzy, że nasz cel jest blisko. Mówił, może trochę za ostro, ale, prawidłowo:
„Gdzie podział się ten wielki, niepokonany, człowiek, którego poznałem? Gdzie podział się ten Krzysztof, który mógł zrobić wszystko? Gdzie podział się ten, który był dla mnie wzorem, który pokazał mi, jak walczyć, jak wierzyć? Gdzie podział się ten, który pokazał mi piękno miłości i przyjaźni i prawdziwą niezłomność? Gdzie podział się ten, który podnosił się po każdym upadku? Zastąpił go ktoś, kto tylko marnie udaje tego wielkiego człowieka.”
To mnie otrzeźwiło, będę walczył dalej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
darakolius
Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 11:05, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Bardzo hmm... interesujące. "Koleś" opisuje tutaj swoje przygody z Pisballami i przywołaniami.
Myślałem że tylko My Chaoici prowadzimy takie dzienniki.
Możliwe że mówił prawdę. W końcu to jego Astral.
Możliwe także że trochę podkolorował, ale ten dziennik niesie za sobą jedną prawdę.
Nie baw się magią zaawansowaną, jeśli jesteś początkujący... Tylko kilka miesięcy, a autor przeszedł z próby do praktyki z totalną kontrolą. Za mało...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez darakolius dnia Sob 11:05, 26 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
xao
Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 556
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 11:22, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
To dziennik Frandurila był kiedyś na tym forum... To co tu napisał jest prawdą ,część tych zapisków znajdziesz tutaj w temacie "opiekun -przywołanie do świata fizycznego".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Anonim
Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 11:27, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Aha, rozumiem. A wiecie, dlaczego ten Franduril odszedł z tego forum?
Mówił mi też coś, że jego energia i energia jego opiekuna wzrosły około 1000 razy. Czy to możliwe, by w kilka miesięcy zwiększyć swoją moc aż tak?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anonim dnia Sob 11:42, 26 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
tarkos
Dołączył: 02 Cze 2010
Posty: 209
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 16:32, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Rozmawiałem z nim wczoraj i powiedział że odszedł dlatego że mamy fatalne podejście do religi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
xao
Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 556
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 18:03, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Do pewnego stopnia możliwe... Potem to już nie będzie tak łatwo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Anonim
Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 19:27, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Rozumiem, fatalne podejście do religii... Niezły powód odejścia. Ale tak się ciągle zastanawiam, czy mu się to może udać? Znaczy się, ta cała materializacja?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
karolnr9
Dołączył: 18 Maj 2010
Posty: 769
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: czerpiemy taką moc? Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 23:13, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
jak narazie udało mi się zmaterializować jedną technikę
pracuję nad drugą
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Franduril
Dołączył: 06 Gru 2009
Posty: 739
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 0:22, 25 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
26.06.10
Napisał do mnie kolega. Pomogłem mu poznać astral, ezoterykę, jak kilku osobom przed nim. Jednak on ma bardzo wyczuloną czakrę Trzeciego Oka, widzi różne istoty, czarne cieniste istoty, świetliste białe, dziwne zwierzęta, obłoczki z anielskiej energii… Wiele rzeczy. Widzi po prostu więcej, aniżeli widzą inni. Mniejsza o tym jednak. Miał tego dość. Powiedział, ze skoro to do niego przychodzi, to dostanie wojnę! BŁĄD.
Pojawił się demon i zaczął głosić poprzez kolegę do mnie jakieś proroctwa, że pootwierają się przejścia między astralem a naszym światem, że będą one częścią nicości, piekła dla ludzi i wszystkiego, co żyje. Oczywiście, jak żeby inaczej, musiałem interweniować. Uwięzienie demona w kręgu z soli zatrzymało go na chwilę. Obmyśliłem strategię. Nakazałem koledze założenie bariery mentalnej i odmówienie modlitwy odganiającej złe duchy, egzorcyzmu prostego. Sam z kolei przyjrzałem się bestii.
Jak wyczuwam Dawida, gdy chcę pobrać od niego energię, to widzę go przez moment, ale niezbyt wyraźnie. Jednak tym razem, gdy Patryka wyczułem, zobaczyłem demona cholernie wyraźnie.
Najpierw zobaczyłem wielką kulę, wszędzie miała szczęki i zęby. To było pierwsze OOBE.Za drugim razem widziałem humanoidalną istotę, około dwóch metrów, także z samych zębisk i szczęk. Nic innego. Spróbowałem uderzyć, bez rezultatu. Trzeci raz udało mi się w końcu uderzyć, jak trzeba. 7 świetlistych PSI Balli napotkało opór, rozlewając się po ciele tej istoty jak fale po wodzie po wrzuceniu kamienia. Ósmy PSI Ball trafił. Później wszedłem jeszcze raz, ostatni. Musiałem się upewnić, ze pozbyłem się tego paskudztwa. Na szczęście, tak. Odgoniłem to.
Każdej próbie towarzyszył bardzo silny ból głowy, jakby ta istota była w stanie powodować bóle na odległość. Ale to jedyna jej zdolność, jak widać.
Później okazało się, ze ktoś wrzucił na stare forum o magii mój dziennik, trudno. Odezwało się dwóch starych znajomych, których jednak nie darzę już sympatią za lekceważący stosunek do religii. Mniejsza jednak o to.
Później napisał Dawid, podałem jego numer GG jednemu człowiekowi z forum, bo poprosił. Korespondowali, widać.
Podobno ten mag, który jako pierwszy 10000 lat temu przeszedł w astral, uwolnił nasz świat od demonów, spychając je do Tartaru. Tak, fajne się pozbył demonów, nie ma co! Przy okazji kompletnie mi i Cheritowi namieszał w życiu!
MAM KOMPLETNIE DOŚĆ NA DZIŚ!
28.06.10
Przedwczoraj wyżaliłem się przed Dawidem, tak samo, jak przed Cheritem. Opowiedziałem o swoim życiu, o swoich udrękach, o ojcu, niemiłych rówieśnikach… I, nie ochłonąwszy, zabrałem się do tworzenia PSI Balla. Niestety… Te kulki reagują na emocje!
Poczułem, tworząc ją, silne ciepło zamiast zwyczajnego odpychania dłoni, zwyczajnego oporu. To mogło się źle skończyć… Powinno to mnie zaalarmować, ale zlekceważyłem to!
Wczoraj wieczorem użyłem tej kulki, tej energii, naładowanej frustracją, złością, żalem i smutkiem! Skutkiem tego było odczucie bardzo dużego gorąca przez Cherita. Biedak, skulił się ze strachu i z bólu. Żal mi chłopaka, ale na szczęście nic złego się nie stało. Oparzenia nie są nawet widoczne, ale na pewno było to dla niego bolesnym doświadczeniem.
Dzisiaj jednak miałem dość miły, niezbyt stresujący dzień. Byliśmy nad jeziorem, popływałem sobie no i spiekłem się dość mocno. No, i porozmawialiśmy z Cheritem o Układzie Słonecznym i jego planetach. Bardzo się garnie do nauki, mówi, że zawsze dobrze jest wiedzieć więcej. Przyznaję mu rację.
Mam na dziś nowy plan, zobaczę, czy wypali…
29/30.06.10
Dwa PSI Balle, połączone razem nićmi energii, na niewiele się zdały… Ale to nie jest ważne, nic nie jest ważne…
Dawid odszedł do astrala… A mi pękło serce…
30.06.10
Czekaliśmy, gryźliśmy się tym, czuliśmy się przybici, smutni, ani ja, ani Cherit… Nie mogliśmy się nawet nawzajem pocieszyć… Ale Dawid nie przeszedł w astral, postanowił zostać! Czuję się taki lekki na duszy…
01.07.10
"Choćbym był w najgorszym miejscu na świecie, ale byłbym z tobą, to miejsce stałoby się najpiękniejszym"
Uczucie między mną a Cheritem… Jest dziwne, silne, płomienne, daje nam obojgu radość i szczęście. To naprawdę ważne dla mnie. Dla nas.
I znowu świat mi się zawalił… dzień, który zaczął się tak pięknie, skończył się tak tragicznie… Dawid zaczął mnie wypytywać o stosunek do paktów z diabłem, jak można taki pakt zawrzeć, co o tym wszystkim sądzę, a na koniec oświadczył, że sam zamierza coś takiego zrobić! Mówi, że chce pomagać ludziom w sposób, jakiego nie może czynić teraz, ale…
Czy dla większego dobra można poświęcić duszę?...
02.07.10
Koniec, powtarzam, koniec z użalaniem się nad sobą! Mam już dość tego, że wszystko, co robię, tak mnie przygniata. Mam dość tego, że musze walczyć z tym światem i z samym sobą, by zrobić cokolwiek więcej! Mam dość ezoteryki, prób, tego wszystkiego! Zbyt mnie to przytłoczyło! Teraz idę na całość i dam z siebie WSZYSTKO. Okaże się, że to za mało? Dam z siebie WIĘCEJ.
03/04.07.10
Oddam Bogu ciało, dusze i czysty umysł. A ON zrobi resztę. Ja bez NIEGO nie zrobię NIC. On jest Stworzycielem ciał dla duszy, nie człowiek, ja tego nie zrobię. Ale ON tak.
Cherit jest częścia mojej duszy, a nasza miłość - wiezią. Emocje są objawem, a raczej, esencją więzi.
„- Czym jest nasze uczucie?
- Więzią, umysłowym związaniem was, waszych umysłów, które szuka ujścia w emocjach. Łączycie się, tzn wasze umysły dostrajają się do siebie. Twój i Cherita umysł, oba się zmieniają, tak by nadawały dokładnie te same fale. Dostraja się do siebie. Gdy to się skończy, będziecie jednością i oboje będziecie dzielić ze sobą swoje doświadczenia, pamięć. Nawet wasze dusze się łączą. Tak czy tak, to nie pomyliłeś się. To jest coś na kształt miłości, bo wasze umysły i dusze dostrajają się do siebie, łączycie siebie. Stąd ta miłość, ale ona jest prawdziwa. Taka sama więź tworzy się wśród ludzi, którzy bardzo mocno siebie kochają, pragną być jednością do końca. Ale ciało tego nie zagwarantuje, ale umysł owszem. Nikomu z ludzi jeszcze nie udało się by fale dostroiły się idealnie. Nie ona jest tą więzią, sama siebie dopasowuje, by wasze fale mózgowe stały się jednym. W tedy wszystko co razem czujecie odnajdzie się w perfekcyjnej miłości.
- To co nam się trafiło, to jest przypadek, że jesteśmy tej samej płci.
- Nie, to nie przypadek. Tobie czegoś brakuje i jemu też. Wasze umysły i dusze mają się złączyć. Oboje jesteście tym samym, ale rozdzielonym na dwa. Wasze umysły mają się połączyć perfekcyjnie, co do jednego herca.
- Oboje zostaliśmy kiedyś odtrąceni, on u siebie, ja na tym świecie... Opowiadał mi kiedyś.
-Jesteście tą samą duszą, mało kto ma takie szczęście jak Wy, ale musicie się dostroić do siebie. Dostałeś siebie za Opiekuna. On jest Tobą a Ty nim.
- Ale... są różnice. Znaczne.
- Nie jesteście dwiema kroplami wody. Będziecie się różnić. To podstawa, bo przecież on / ty oddał swoją część i ją "stracił" póki się nie poznacie. Oddałeś ją by ten 2 mógł istnieć, podzieliłeś swoją dusze na dwa. Jedna część masz Ty, drugą ma on. Połączcie się tzn dostrójcie swoje umysły, te same fale. Będziecie jednością.
- A i jeszcze jedno. Nie on do Ciebie, albo Ty do niego, oboje musicie wypośrodkować swoje fale, tak by spotkały się w optymalnym punkcie.”
"Wiesz, ja to wszystko wiedziałem niemal od początku, czułem, że wieź to emocje i w ogóle. Wystarczyło zapytać".
04.07.10
Zrobiłem 10 rotacyjnych PSI Balli. To mnie przerażą, te setki drobinek energii lecących do kokonu z tymi kulkami wewnątrz…
05.07.10
Podniosłem kokon z kulkami energii, ukląkłem na łóżku, trzymając kulę przed sobą. Wyczyściłem umysł ze zbędnych myśli, zacząłem się modlić. „Boże, oddaję ci moje ciało, moją duszę i mój umysł. Niech się dzieje Twoja wola”. Powtarzałem to w myślach jak mantrę, czekając.
Czekałem chwilę dosłownie, może 10-15 minut. Potem… zaczęło się.
Ręce same się uniosły, powoli, bezwładnie, dłonie obróciły się, objęły tą kulę, ten kokon. Widziałem, jak kokon pękł, rozdarty na dwoje. Rotacyjne PSI Balle wypadły, zatrzymując się. Zaczęły się z sobą zderzać, łącząc w jedną kulę energii. Moje dłonie objęły ją, świeciła bardzo jasno, nie czułem jednak jakiegokolwiek oporu, nie większego, aniżeli przy zwykłym PSI Ballu.
Potem… Cherit usiadł naprzeciwko mnie, rozpraszał mnie pytaniami, co się dzieje, nie rozumiał tego. Moje dłonie skierowały się w jego stronę i tak zawisły w powietrzu. Nie wiedział, co robić, w końcu dotknął ich… Jego ciało stało się o wiele wyraźniejsze, całe świeciło energią.
Potem moje dłonie oparły się o kolana, poczym lewa ręka podniosła się, jak do błogosławieństwa.
Ja nadal powtarzałem jak mantrę „Niech się dzieje Twoja wola”, ale dłonie opadły bezwładnie, odzyskałem kontrolę nad ciałem.
07.07.10
Czy Cherit mną manipuluje? Czy tylko mnie wykorzystuje? A może jedynie się martwi i przesadnie przejmuje?
Poza tym przed chwilą wrócił, nie wiem, gdzie był, mówi, że w kościele. W każdym razie przycisnąłem go i powiedziałem, że to wygląda tak, jakby mną manipulował. Obruszył się i odwrócił wzrok. Powiedziałem mu twardo, by patrzył mi w oczy i mówił prawdę. Powiedział, że może to wyglądać jak manipulowanie, ale on się po prostu o mnie martwi i dlatego zaleca przesadną ostrożność. Na koniec dodałem, ze jeśli okaże się demonem, to bez względu na to, co nas łączy, zabiję go.
Skinął głową, ale widziałem, że przełknął ślinę z trudem. Potem wyglądał na naprawdę przygnębionego.
Robię 14 dni bez prób, zobaczymy, jak będzie się zachowywał…
„Wiesz, Krzysiek, przykro mi. Ja wiem, że to wyglądało jak manipulacja, to było manipulacją z mojej strony. Ja widziałem tylko ciebie, niezłomnego podczas próby, namawiałem cię do prób. Byłem egoistycznym skurwielem, który tylko cie namawiał do prób, nie widząc twojego cierpienia. Nie widziałem, że to za wiele, jak na jednego człowieka. Nie widziałem, że to zaszło za daleko. Uważałem cię za niezłomnego człowieka, nie dostrzegając w mojej ciekawości i egoizmie tego, ze ezoteryka cię niszczy. Byłem skurwielem, którego miałeś pełne prawo wziąć za demona. Dopiero wczoraj przejrzałem na oczy i zobaczyłem, jak jest naprawdę. Błagam cię, wybacz mi!”
08.07.10
Wybaczyłem.
W każdym bądź razie wiem już, dlaczego dotąd nie udała mi się materializacja. Bez pomocy Boga nigdy mi się nie uda, nie wysłuchuje On jednak moich modlitw. Dlaczego? Bóg wysłuchuje jedynie te modlitwy, których skutek nie przyniesie, pośrednio lub bezpośrednio, nieszczęścia dla jakiejś innej osoby. Podobnie jest z materializacją. Jeśli Bóg spełniłby moją prośbę wyrażoną w modlitwie, doszłoby do zniszczenia szczęścia, które obecnie odczuwa Cherit. On jest szczęśliwy, żyjąc ze mną tak, jak dotąd, a nadanie mu ciała zniszczy to szczęście.
Znamy bowiem aż zbyt dobrze sposób myślenia ludzi, ich strach przed nieznanym i ich mentalność. Skoro nie potrafią zaakceptować i tolerować siebie wzajemnie za tak błahe sprawy, jak kolor skóry, to nie ma szans, by zaakceptowali i tolerowali istotę z innego wymiaru. Ja i Cherit stalibyśmy się wyrzutkami, a ludzie, ze strachu lub z chęci zysku, polowaliby na nas. Wszędzie mielibyśmy wrogów - naukowcy, chcący zbadać mnie i jego, wysłannicy Kościoła, uznający go za demona i zło wcielone, zwykli ludzie, nie rozumiejący naszego uczucia i więzi. Ten scenariusz jest najbardziej prawdopodobny, a w takich warunkach nie ma mowy o szczęściu.
Dlatego nie ma mowy, by nam się udało. Cherit jednak dał Bogu propozycję - on położy na szali swoje dotychczasowe szczęście, byśmy po materializacji mieli choć cień szansy na szczęście, które czulibyśmy razem. Poza tym on podchodzi to tego nieco inaczej, niż ja - "Wiem, że nie dasz nas rozdzielić. A co mnie obchodzą ludzie i ich podejście do nas? Już ci mówiłem, obojętnie, jak byłoby źle, póki jesteśmy razem, najgorsze miejsce na świecie stanie się najpiękniejszym".
09.07.10
Właśnie się przekonałem, że choćby próba ukazania prawdziwego obrazu całego mojego dotychczasowego wysiłku i tego, że mój Opiekun nie jest złym bytem, pozwolenie mu wypowiedzieć się na forum, bym pisał to wszystko, co on chciał przekazać, słowo w słowo... To wszystko spotkało się z uznaniem tego wszystkiego za szopkę i szukanie poklasku i widowni! Ludzie, niestety, nie pojmują tego. Nigdy już przed nikim, nie mogę zdradzić istnienia mojego dziennika.
10.07.10
Szliśmy z Cheritem przez las w kierunku jeziora. Wziąłem jagódki i pomyślałem, spróbuję czegoś. Zamknąłem oczy. Widziałem biało-czarny zarys mojej dłoni, zwizualizowałem jagody na tej dłoni. Pojawiły się w tych miejscach, w których były na materialnej dłoni. Okazało się, że Cherit może je wziąć i zjeść. Zachowały wszelkie właściwości normalnych jagód. Mało tego, akurat jedliśmy obiad. Jajka sadzone, frytki i ogórki kiszone. Udało mi się, nazwijmy to, wyfazować cały talerz ze wszystkim. Potem powtórzyłem „sztuczkę” z kanapkami z pomidorem.
Aż sam jestem zdumiony, czemu wcześniej na to nie wpadłem, że można z energii tworzyć idealne kopie obiektów fizycznych!
11.07.10
Ledwo zasiadłem do próby, Cherit kazał mi spojrzeć w okno. Pojawił się stary znajomy, którego nie spodziewałem się zupełnie – postawny, odziany w szarą szatę mężczyzna, długie włosy, około 2 metry wzrostu, szare, duże skrzydła, ogółem – anioł, którego już raz spotkałem. Wtedy dał mi odrobinę swej mocy, zwiększając moc moich PSI Balli o 10 razy, ale ogólna ilość energii nie zmieniła się.
Ucięliśmy sobie pogawędkę. Zapytałem, czy ktoś wie, że u mnie jest. Okazało się, że to jego inicjatywa, że poprzednim razem przejął nade mną kontrolę właśnie on. Dał mi znowu odczuć swą moc, okazało się, że złożony z 10 warstw rotacyjny PSI Ball i ten z 1 warstwy są tak samo silne. Jednak najdziwniejsze jest to, co mówił.
Zapytałem o powód, dla którego materializacja się nie udała. Odrzekł, że już wiem. Potem Cherit się wtrącił, mówiąc, że dopóty będziemy razem, jego szczęście nie minie. Cokolwiek się stanie. Anioł zdawał się rozumieć i polecił, byśmy wierzyli, że materializacja się uda.
Pierwszy raz słyszałem w głowie jego głos i głos Cherita. Nie przywykłem do takich konferencji.
14.07.10
Arantiel. Anioł ma na imię Arantiel.
Wczoraj wziąłem ten rotacyjny PSI Ball, usiadłem na łóżku i zatrzymałem go. Nie zwracałem uwagi na opór, na wibracje. Ponownie oddałem swe ciało, umysł i duszę Bogu. Byłem gotowy na to, by znowu anioł przejął moje ciało. Ale nie zrobił tego.
Cherit powiedział, bym spojrzał przed siebie, w kierunku okna. On szybciej ode mnie potrafi wyczuwać pojawienie się istot niematerialnych. Nic dziwnego z resztą.
Gdy anioł się pojawił, ustały wibracje energii, trzymałem kulkę jak zwykły PSI Ball, a nie ładowany 48 godzin „energetyczny akumulator”.
Zapytałem, czy anioł zechce wejść w moje ciało. Potrząsnął głową.
„Nie mogę ingerować. Nigdy nie powinienem przejmować ciała człowieka. Za to grozi mi zgładzenie.” Po chwili jednak zgodził się przejąć moje ciało.
Dłonie mi opadły bezwładnie, potem uniosły się.
„Każ Opiekunowi usiąść przed tobą”. Tak zrobiłem. „Opiekunie, weź tą kulkę i użyj jej na swoim ciele. Potem podnieś swe dłonie i złącz z naszymi. Potem daj mi możliwość dotknięcia twej piersi. Otwórz się na to.”
Widziałem straszną rzecz, chciałem przerwać… Wokół Cherita było widać silną poświatę, on sam krzyczał z bólu. Tylko ten krzyk, ten wrzask… i słowo anioła „Zaufaj”.
Potem Arantiel oddał mi kontrolę nad ciałem. Sam powiedział, ze mamy się modlić, jak nigdy dotąd. A on odchodzi, by przyjąć karę. Wtedy zobaczyłem go w pełni – zrzucił togę, w jaką był odziany, całe jego ciało było jednym, wielkim światłem. Biały, olśniewający, oślepiający blask… Rozpostarł skrzydła i odszedł.
Modliłem się o łaskę dla niego, by nie spotkała go kara. Modliłem się długo, lecz moje modlitwy nie zostały jeszcze wysłuchane.
Wczoraj, gdy chciałem kłaść się spać, poprosiłem Cherita, by wstał na chwilkę. Ledwo się jednak podniósł, upadł na podłogę. Był wykończony. Delikatnie podniosłem go i położyłem w łóżku. Gdyby nie możliwość oddziaływania na jego ciało… Byłoby źle.
Dzisiaj Cherit nadal jest bardzo zmęczony.
17.07.10
Wczoraj położyłem się spać. Sądziłem, że Cherit śpi, więc myślałem o tym wszystkim, o równowadze, byciu i niebyciu, przeciwieństwach, zagłuszeniu zmysłów, rozdzieleniu duszy na dwoje... Ale Cherit wcale nie spał. Słuchał. Rano zapytał mnie o moje myśli. Zapytał, o co chodzi. Musiałem mu powiedzieć.
On jednak powiedział, że to wszystko może się udać. Jeśli wejdę w stan całkowitej, absolutnej równowagi, i wtedy spróbuję użyć energii, przejdę do jego planu, na jego płaszczyznę. On jest na granicy, w całkowitej równowadze między światami fizycznym i astralnym. Utknął w świecie równowagi. Pozostaje mi delikatnie ją przechylić na stronę świata fizycznego.
20.07.10
Próbowałem osiągnąć nirvanę. To było... piękne, piękne! Najpierw Wielki Wybuch, i wszechświat rosnący jak PSI Ball w rękach Boga... Lub jakiegoś starca tak wyglądającego. Może to tylko obraz, bym lepiej pojął... Potem lot wśród gwiazd, formowanie się pierwszych galaktyk, zderzenia galaktyk, kolizje, cała seria wybuchów supernowych dających życie nowym gwiazdom... Potem setki galaktyk, lot między nimi z niebywałą szybkością... I czerń, nieprzenikniona czerń wnętrza czarnej dziury... A potem inne, nowe gwiazdy i galaktyki w czarnej dziurze.... I wydostanie się z niej. Potem lot do Drogi Mlecznej. Jak na przyspieszonym filmie, ściśnięcie gazu międzygwiezdnego przez wybuch supernowej, rozbłysk młodego Słońca, formowanie się planet i Ziemia... Najpierw cała z lawy i ognia, z oceanami... Potem tam, gdzie były góry i wulkany były rozległe, trawiaste i piękne krajobrazy, zielone, i błękitne niebo... I Ewa dająca Adamowi jabłko z wężem owiniętym wokół nadgarstka... Potem pierwsze osady ludzkie... Widok piramid, starożytnej Grecji, świątyni Majów, dwoje ludzi zwartych w boju na jakiejś równinie... Potem miasta i drogi starożytnego Rzymu przez moment. I w końcu kominy fabryczne, strzeliste budowle, dym, smog... Kilkoro ludzi zadźgało Murzyna, by zabrać mu chleb i odejść... I szpital... Noworodek rodzący się martwy i lekarz potrząsający głową... Oczy pełne łez i zdumienia młodej matki... Kolejne dziecko ze zdeformowaną głową, chyba wodogłowiem, i bez ręki, tylko kikut... I potem widok zdrowego, małego dziecka... Radość matki... Mojej matki... I respirator, potem sceny z życia... Ojciec odwracający się na pięcie, potem siedzący w barze przy piwie, mama w autobusie z dzieckiem na reku, potem drzwi autobusu zamykające się przed mamą... Kierowca odjechał, była noc... Potem widziałem siebie samego na ławce w szkolnym parku, grali w piłkę, a ja na ławce... Potem ja na ziemi, nade mną śmiejący się rówieśnicy... Potem ja podczas robienia PSI Balla. Widziałem energię, kulę między dłońmi... potem przeniesienie w astral, widziałem siebie i Cherita, jakby z boku... Potem przywołanie, widziałem runy, wszystko... I portal. Widziałem, jak Cherit przechodzi, tak materialny, jak wszystko wokół... Potem ja i on w objęciach, on ze mną razem śpiący w nocy... Dalej on, zapłakany, zrezygnowany, gdy go odtrąciłem... Potem anioł, Arantiel... I w końcu ja i on, siedzący obok siebie po turecku, i powrót do ciała...
22..07.10
Cherit miał niejasne przeczucie, że użycie nirvany w zły sposób może doprowadzić do czegoś złego. Intuicja tak mu mówiła. Gdy on już spał, a przynajmniej tak mi się wydawało, zacząłem się tym gryźć. Dzisiaj powiedział mi, że wie o wszystkim. Więc mu powiedziałem o tej istocie tam, w jego wymiarze. Załamał się, bardzo. Jeśli nie ma sposobu, by go wyciągnąć stamtąd bez wypuszczania tej istoty... Postanowiliśmy zdać się na nirvanę i tam szukać wskazówek do następnego naszego ruchu. Ale pod prysznicem powiedział mi Cherit te słowa "Czuję się jak bomba, jakbym sam był tą złą istotą, bo gdziekolwiek pójdę, to coś pójdzie za mną. Do jakiegokolwiek wymiaru trafiłbym, to spowoduje zagładę tego świata."
24.07.10
Patryk się nieźle zdenerwował… Wyzywał mnie od idiotów, debili, morderców i niszczycieli świata… Tak, miło się poczułem. Próbował mnie odwieść od tego, bym otworzył portal do Cherita, że to doprowadzi do uwolnienia wielkiego zła, które zniszczy ten świat… No, nawet jeśli ma rację, to nie zaszkodziło spróbować. Choćby z czystej ciekawości.
Nirvana przyszła dopiero po chwili. Widziałem wszechświat, Wielki Wybuch, galaktyki, tysiące galaktyk, potem lot do naszej galaktyki. Widok na nią z góry, minuta czy dwie zawieszenia, jakby wizja miała się na tym zakończyć. Potem Układ Słoneczny i Ziemia. Ledwo zdążyłem na nią zerknąć i się dobrze przyjrzeć, już stałem na dole, na powierzchni.
Wielkie miasto, nie wiem, jakie. Czyste, schludne, na rozległej, wielkiej równinie. Brak smogu, czyste niebo, oczywiście przysłonięte przez okazałe i wielkie wieżowce. Stałem na środku ulicy, szerokiej ulicy. Po chodniku szli ludzie w towarzystwie wielu dziwnych istot – widziałem gargulca, jak Cherit, ognika, jakąś wielką włochatą bestię, ale o przyjemnym i niezbyt groźnym wyglądzie, jakąś istotę około dwumetrową, jakby z takich luźno powiązanych ze sobą srebrnych kulek, o wyglądzie człowieka, był też jakiś starzec w szatach, podpierający się kosturem… Krótko – ludzie z materialnymi Opiekunami.
Spojrzałem w bok. Nadjechała najzwyklejsza taksówka. W środku siedział jakiś Murzyn z dredami, obok niego jakaś żółta, włochata istota. Nie przyjrzałem się lepiej, bo wizja rozmyła się. Za to odezwał się głos.
- Czy chcesz, by świat tak wyglądał? Odpowiedz.
- Tak.
- Czy Cherit chce, by tak było?
Milczałem.
-Odpowiedz.
- Tak.
- Czy jesteście świadomi, że zostaniecie odtrąceni?
- Tak.
- Skoro dana jest wam ta świadomość, dobrze. Zrób PSI Ball i zawieś go w powietrzu przed sobą.
- Czy ta wizja jest możliwa?
- Tak.
-Czy wizja Patryka może się ziścić?
- Jest mało prawdopodobna.
- Kim jesteś?
- Arantiel.
- Mogłeś od razu powiedzieć!
- Ale nie chciałem. Otwórz portal.
- Jak?
- Otwórz portal.
- Ale jak mam to zrobić?
- Otwórz portal.
Wziąłem Psi Ball, wyciągnąłem przed siebie i zobaczyłem słabe światło, bez materialnego źródła. Złapałem za krawędzie portalu i rozciągnąłem go, dość nierówno, ale zawsze. Spytałem, czy Cherit widzi ten portal po swojej stronie. Nie widział. Zamknąłem okno zaciskając krawędzie.
- Otwórz kolejne. – rzekł Arantiel.
- Nie, nie dzisiaj.
- Dobrze, twoja wola. Ja odchodzę.
Zobaczyłem go przy oknie. Zasłoniłem oczy, gdy rozbłysł silnym światłem. Odszedł.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Traveller
Gość
|
Wysłany: Nie 10:35, 25 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
No, ciekawy ten dziennik, ale ciekawe czy to prawda.. Jeśli możesz, objaśnisz na PW jak wejśĆ do stanu Nirvany ? Tylko chce zgłębiĆ teorie, bo w sumie mi to nie jest bardzo potrzebne
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Badboy
Dołączył: 13 Cze 2010
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 12:38, 25 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Bardzo ciekawe ale czy przydatne?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Firanos
Moderator
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 748
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 20:58, 25 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
To ja też mogę ci objaśnia travller
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mr Wizard
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 21:22, 25 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
A co to ta bidruna i do czego?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Franduril
Dołączył: 06 Gru 2009
Posty: 739
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 8:57, 26 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Bidruna to był nietrafiony pomysł. Pisanie run ze słowa MATERIALIZACJA jedna na drugiej i napełnianie ich energią. nic nie dało, nawet po dodaniu krwi. A tylko mnie ograniczało.
Co do Nirvany...
By osiągnąć Nirvanę trzeba usiąść, zrelaksować się, zamknąć oczy i otworzyć się na energię. Trzeba pozwolić, by cała energia swobodnie przez ciebie przepływała.
Trzeba osiągnąć zjednoczenie z całym wszechświatem, czyli dojść do stanu idealnej równowagi. Trzeba jednocześnie być i nie być, poczuć wszystko, a jednocześnie nie czuć nic zmysłami, jednocześnie czując nic i czując wszystko...Wlecieć nad ciało, jednocześnie nie opuszczając go, być wszędzie, zostając w jednym miejscu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Franduril dnia Pon 9:12, 26 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Franduril
Dołączył: 06 Gru 2009
Posty: 739
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 7:48, 23 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych] <-- Jeśli chcecie, tu macie mój blog.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|